Ekskretyment
<< < 2 - 3 - 4 - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 > >>
Ale może powstrzyma go Galaretka, która w swej karierze międzynarodowej pożarła już niejedno, w tym Pałac Natury i Kuluarów, prezesa Proletariackich Poławiaczy Piesków Preriowych, oraz zużytą zapalniczkę pana Wiesia spod stoiska z cyfrowymi jabłkami w gigamarkecie Turkuć Podjadek, spółka z nieograniczoną nieobliczalnością oraz wyłącznością na korzystanie z sieci kanalizacyjnej na terenie miasta i gminy Trzypsy Średnie między dwoma trzecimi drugiego piania szpakowatego koguta, a godziną dziewiętnastą w południe w dni nieświąteczne i odpusty bezpośrednie z nadania minordomusa zachodnio-wschodnich Gór Zżętych na mocy ustawy o pieczeniu boczku na liniach niewysokiego podpięcia.A teraz dla kontrastu krótkie zdanie.
Q.
Ładnie, czyż nie? Tak, wiem że prześliczne. Można więc kontynuować.
Ale ponieważ nie ma za bardzo czego kontynuować, wyjaśnię, dlaczego krótkie zdanie kontrastowe stanowiła akurat litera Q. Otóż litera Q jest w języku polskim dyskryminowana. W ogóle nie egzystuje. A powinna, skoro jest na klawiaturze! W podobnej sytuacji są literki X i V... Niestety, mogą one co najwyżej sponsorować odcinek Ulicy Sezamkowej... A poza tym to używane są jedynie w celach szpanersko-propagandowych. Dlatego postuluję, coby literki te zawsze były duże... a w szczególności, gdy po Q występuje ui, a przed X jest e... Tak jak na przykład w wyrażeniach zaimportowanych: "nobody eXpects the Spanish inQuisition", "nobody reQuires the Swedish eXpedition", czy "nobody eats the mad cow meat"... Chociaż w tym ostatnim nie ma Q... To jakaś obca propaganda! AAA!!! Piżmaki atakują!!!!! Ratuj się kto orze!!!!!
***
A kto nie orze, niech oszczędza na RORze (Rabunku Ograbiająco-Rozwalającym, ulubionej lokacie zbójców, barbarzyńców, akwizytorów i tym podobnego tałatajstwa - dop. siły plugawej i nieczystej, co nie używa proszku z wizjerem) póki go leszcz nie zmoże. A gdyby kózka nie skakała, to by babcia wąsy miała i korniki hodowała. Niestetyż, kto myśli zbyt wiele, otrzyma martwe cielę, a jak nadal za dużo to również stopkę kurzą zeroprocentową bezalkoholową...
A teraz gwoli wyjaśnienia: krótkie zdanie z rozdziału poprzedniego tak naprawdę zdaniem nie było, albowiem zdanie powinno mieć orzeczenie, a ciężko coby Q było orzeczeniem, skoro nie posiada nawet samogłoski. Powieniem więc nazwać to zdanie równoważnikiem zdania, lecz tego nie zrobiłem, gdyż z całą pewnością Q niczego nie zrównoważyło, a może i wręcz przeciwnie. Mogłem również użyć terminu wypowiedzenie, ale tego również nie zrobiłem, coby oszczędzić czytelnikom wypowiadania, a raczej wydawania z siebie osobliwie brzmiących dźwięków w miejscach publicznych. Tak więc Q zostało zdaniem i zdaniem niech zostanie, a jeśli ktoś ma na ten temat inne zdanie, niech lepiej zostawi je dla siebie, bo co wyleci wołem, to wróci bawołem i podkopie się pod antyczną gofrownicę marki Kunegunda.
***
Gofrownica "Kunegunda", instrukcja obsługi dla początkujących goferników...
Aby gofrownica zadziałała, należy włożyć wtyczkę do gniazdka. Tak, wtyczkę do gniazka. Nie, nie gniazdko do wtyczki. Nie, nawet jeśli jest to gniazdko szczurokrólika. Naprawdę. Wtyczkę do gniazdka. Elektrycznego. W ścianie. Takie dwie dziury. Odłóż ten kilof! Wiertarkę też! Weź się puknij w łeb! Nie, nie młotkiem! ARGH!!!
(Dalszy ciąg instrukcji okazuje się zbędny z okazji braku użytkownika. Niestety, Kunegunda nie została wyprodukowana przez korporację Makrohard. Instrukcje obsługi sprzętu Makrohard nie czynią fizycznej szkody użytkownikom. Być może dlatego, że są z zasady wyrzucane przed przeczytaniem. Jedną z nich znalazł na śmietniku bezdomny piskorz. Po konsumpcji wyrosły mu cztery pary rur wydechowych. Dzięki temu zaczął zarabiać na życie jako skrzypek na strychu. Mógł też wspomóc kilohercogodziną obornika ciocię chorą na przewlekły szafowstręt. Nabawiła się go budując domki dla małych białych murzynków z pustyni Gnomi... Ale to już inna bajka...)
***
A konkretnie bajka o zardzewiałym wilku-sierotce i siedemnastu malutkich niebieściutkich rozbójnikach z bagna rodem. Otóż rozbójnicy chcieli odrdzewić wilka za pomocą olejku różanego i lekko nadżutych plastrów bekonu. Ale wilczek nieboga przypadkiem rozpalił ogień wykałaczką w wentylatorze błotnym. I nadeszli strażacy.
-Co wy tu robicie?
-A nie widać? Nadchodzimy!
A potem stało się nieszczęście...
-Zabrakło kiszonych pomidorów!!!
Pomidorów brakło, bo poleciały na obiad...
-Te, musztarda, rusz miąższ!
A świstak na to...
-Świiiiiist!
I ruszył krowowóz...
-Bo muuuuu-siał!
Nagle znienacka wyskoczyła banda elfów co się zasadziła w krzakach...
-Nie mogę wyskoczyć, jakiś kretyn mnie tu zasadził, jestem po kolana w ziemi!
-Z czego wcale nie jestem zadowolona - odparła ziemia.
-Małe węgorze, średnie węgorze i duże węgorze głosu nie mają!
-A wołki zbożowe?
-Tylko te owsiane.
-Dyskryminacja! - zajęczał Jęczmienny Dziadek, zasadzając drzewko pistacjowe na grani. Jemu z kolei ktoś zasadził buta w ogródku. Jeśli coś z niego wyrośnie, spodziewać się możemy demonstracji szewców oraz fosowych. Fosowi zresztą demonstrują przy byle okazji, bo w końcu siedzenie w fosie w przebraniu krokodyla to raczej niewdzięczne zajęcie...
***
Chociaż prawdziwe krokodyle są raczej wdzięczne za regularną dostawę pożywienia... Co prawda wolałyby kiełki, ale nie narzekają na fosowych. Niestety trochę śmierdzą oni mułem, a czasami i osłomułem. Osłomuły zaś czasami bywają zazdrosne o swoją woń niczym gibony o kwiaty dzikiego gołębnika megafonowatego. Z kwiatami megafonowatego gołębnika dzikiego taka jest sprawa ciekawa zaś, iż śpiewać chcą wtedy i tylko wtedy, gdy w pobliżu najbliższym granitów poganiacz skocznie łokciem w skórą z kruka rozmarynowego bęben pokryty uderza. Wzbudza to niemałe wątpliwości ze strony małży środkowoalpejskich, ale minister poświaty oddalił sprzeciwy, twierdząc, że co wydra to nie hydra. A nie wygra, bo toporny ork ukradł mu szczęśliwą lewą skarpetę. Podobno ją zeżarł, ale nie należy wierzyć pogłoskom... Są takie rzeczy, których nawet ork nie zje. Uchowała się na przykład woskownica do lewarów, jak również drzwi do Wesołej Stacji Obsługi Turysty w Mniejszycach Większych. Przepadł w czeluściach orczego układu trawiennego natomiast dzwonek do okna Urzędu do Spraw Hodowli Parapetów Wełnianych. Cóż, co ork to obyczaj, a czasami i orka.
***
A kto orze na ugorze wyprostować się nie może.
Dlatego Zenon skoczył przez kozła.
Kozioł skoczył przez Zenona.
Zenon skoczył przez kozła.
Kozioł tryknął Zenona w najpopularniejsze hasło.
Zenon tryknął kozła w miejsce służące do noszenia czapki.
Kozioł zaparzył Zenonowi herbatkę ze skrzydeł dzikiego kruka.
Zenon uwił kozłu wianek z kwiatów dwu-i-pół-listnego bałwanka.
Kozioł zbudował Zenonowi szałas z liści akacji i półczwarta zdezelowanej wiewiórki.
Zenon uściskał kozła aż mu oczy wyszły na wierzch i powędrowały przez góry i lasy, rzeki i jeziora, doliny i rowy melioracyjno-ekskrementalne, łąki i kanalizację (oddano do użytku w 1115, zatkała się w 1116, przeciętny szczur 33,6 centymetra długości (bez ogona)) by dotrzeć wreszcie do Krainy Wielkiego Oczodołu, gdzie wszystkie oczy są szczęśliwe po wsze czasy, nie muszą generować łez ani nie powstają na nich czerwone żyłki od nadmiernego wysiłku...
Kozioł zeżarł perukę Zenona i się nią zadławił.
Zenon wezwał pomoc...
***
Brygada Reanimacji Kozłów do dzieła!
-Zaraz ocalimy pańskiego kozła!
(-Ups... odpadła mu noga...
-To ją przyklej taśmą, tak żeby nie zauważył!)
-Jeszcze chwila i koziołek będzie znowu brykał!
(-Czy on powinien tak charczeć?
-Pamiętaj, numer z magnetofonem!)
-Już prawie gotowe...
(-Metalowy stelaż?
-Jest!
-Elektrody?
-Są!
-Maszynka do wydzielania... eee... produktów przemiany...
-Jest!)
-Proszę bardzo, gotowe! I proszę pamiętać, my nie tylko reanimujemy kozły. Potrafimy też rewitalizować ovce, rewaloryzować bydło, rekwirować różnorodne cenne przedmioty, a na specjalne zamówienie nawet frustrować gołębie brakiem jedzenia...
***
Sfrustrowane brakiem jedzenia gołębie zeżarły plastykowe kalafiory z wystawy sklepu z artykułami narciarskimi i dostały biegunki, lecz nie należy to do naszej opowieści. Pytanie teraz, co należy. Otóż należy to, że Brygada Reanimacji Kozłów poniosła ciężkie straty na umyśle podczas próby renegocjacji indyka. Konkretnie wyleciała przez szparę w drzwiach od zamrażalnika.
-Łot i płoooolecieli! - zawyrokował baca.
-Meeee!
-Łoj, nie umiją się cepery ze źwieziątkami łoooobchodzić!
-Meeee!
-Któż to widział, coby jiindyka rynegocjować bez paździerzowego pojemnika z poniewieranym pęczakiem!
-Meeee!
-A gdzie śpadel z wizerunkiem błogosławionego trzygłowego flanelowego borsuka z wyspy błogosławionych trzygłowych flanelowych borsuków?
-Meeee!
-Stanowczo sobie wypraszam ja to! Na wyspie błogosławionych trzygłowych flanelowych borsuków żyją tylko i wyłącznie uduchowione dwugłowe sztruksowe borsuki! - rzekł uduchowiony dwugłowy sztruksowy borsuk.
-Meeee!
-A skund wiesz, łuuuuduchowiony dwugłowy sztruksowy borsuku? Byłżeś ty kiedy na wyspie błogosławionych trzygłowych flanelowych borsuków?
-Meeee!
-Niech ktoś wreszcie zmieni taśmę!
***
-Dziękuję, barbarzyńco z wielkim toporem, dosiadający łaciatego, skrzydlatego prosięcia wtłoczonego do sraczkowatego kredensu za pomocą wielkiego młota.
-Byłem! Przecież w końcu jestem uduchowionym dwugłowym sztruksowym borsukiem z wyspy błogosławionych trzygłowych flanelowych borsuków!
-AaaaaaaaAAAAAaRGH! Iiii uuuuurwaaaał mu łeeeEEEEEb! Krfi! Krfi! Krfi!
-Aha, to wiele wyjaśnia...
-Iiiiii łoooodrąąąąąąbał mu noooOOOOgę! Argh! Argh! Iiii zaduuuusił nią ryyyyyycerzaaaaaAAAAA!!! Krfiiiii!!!
W tym momencie z krzaków wyskoczył Szalony Krawiec i przerobił uduchowionego dwugłowego sztruksowego borsuka z wyspy błogosławionych trzygłowych flanelowych borsuków na dwie pary spodni i koszulę (to był duuuuży borsuk).
-Iiiii powróóóóÓÓÓcił w gloooooryyyyjiiiiiiiIIII!!! Krfi! Krfi! Argh!
Krawiec wpadł jednak w uwaga, głębokie wykopy, gdyż jego wyczulone zmysły domyślnie ignorowały żółte tablice z ostrzeżeniami.
-aaaAAAAaaaaaleeeEEEE jeegooo żooooOOOOOna rooooozbiiiIIIIIła muuuuu dzbaaaan wiiinaaaa na głoooowieeeeEEEE! Argh! Argh!
Tam spotkał małą, żółtą koparkę, która kopnęła go w kolano i pokropiła krochmalem.
-Boooo jaaaaak zwyyyyYYYYYklEEEEE caaaałyyyy uuuuupaaaaćkaaaał sięęęę krrrrrrffffffiąąąąą!!! Argh! Argh! Argh! Argh!
Zaś mały, kościsty kanarek nakarmił go kalarepą, kartoflem i katastrofalnym krasnalem kuchennym.
-oooOOOOraaaaaz miaaaał pocięęĘĘĘte uuuubraaaa...bzsstfffffkhhhhh!
***
-Co to jest? Barbarian-Polo-Krfi? Co za kreton włożył tą taśmę?!
Ta wypowiedź Zawiadowcy Magnetofonu okazała się być niezwykle niefortunna, gdyż zaraz po niej jego głowa została odseparowana od reszty ciała przez wiadomo-kogo z wiadomo-czym dosiadającego wiadomo-czego wbitego w wiadomo-co przy pomocy wiadomo-czego. Wspomniana już głowa w wyniku niezwykłego i zupełnie nieprzewidywalnego zbiegu okoliczności wpadła do uwaga, głębokich wykopów zawierających Krawca, koparkę i kościstego kanarka. Lecz koparka wykopała ją do sztawu ze stokfisami. Stokfise bardzo się ucieszyły, gdyż rzadko ktoś wpadał do nich w gości. A jak już wpadał, to był to szampon dla kotów "Śnieżynka" (bielszy nie będzie) lub zdezelowany silnik od kosiarki...
Z najnowszych informacji: głowę połknął pelikan. Biedna głowa. Przykry koniec. No ale zawsze mogło być gorzej. Zawsze to mógł być flaming. Zawsze to zawsze mógłby by być flaming. Nie wspominając o pieczeni. Ani o wentylatorze. Przenigdy by być nie mógł to wentylator. To by było zbyt przeraźliwe. A wracając do koparki wdepnęliśmy w megalityczną pułapkę na mamuty. Polega ona na tym, że na głowę spada wieeeeelkie kowadło (z magicznymi napisami "Zjedz to wielka małpo", "Wesołego Łaaaalleluja" i "Aaaaa zdejmijcie mi to z nogiiii, dziękuję"). No i co będzie? Co teraz będzie? Co teraz nastąpi? Cóż się stanie? Cóż się wydarzy?
***
Witam w stopce. Autorem wszystkich zawartych na tej stronie tekstów i innych rzeczy jest Qui (chyba, że coś jest podpisane inaczej, w tym przypadku niniejsza informacja zostaje nadpisana).
Zabrania się publikowania, przetwarzania oraz przeżuwania "materiałów" zawartych na tej "stronie", jak również tapetowania sobie nimi pokoju, bez wiedzy i zgody autora. Aczkolwiek wątpliwe, czy ktoś by chciał uczynić cokolwiek z tych rzeczy. Tak czy inaczej, autor nie odpowiada za skutki uboczne intensywnej lektury, tudzież kontaktu z "materiałami" zawartymi na tej "stronie".
Dwugłowa łasica z nagłówka (tzn. ta, co kiedyś tam była i być może powróci) jest dziełem Dinah. Tło również, gdyż wyciąłem je z łasicy.
ukryj formularz
dodaj komentarz
ukryj komentarze
zobacz komentarze(2)