Ekskretyment
<< < 3 - 4 - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 - 12 > >>
Wydarzy się (ojej!), jak wszyscy się zresztą spodziewali (ojej!!), wbrew wszekalim niesprzyjającym okolicznościom (ojej!!!), w skład których wchodziły między innymi (ojojoj!): niespodziewany nalot nierdzewnych kukułczych gniazd (ojojojoj!!), skrzywienie psychiczne niezwykle przydatnej wielofunkcyjnej maszyny do szycia (ojojojojoj!!!), oraz najazd wielopokoleniowej rodziny z przedmieścia (AAAAAAAA!!!), a jedynie dzięki wsparciu (brawo!): firmy Czyrak&Żylak - producenta szynki w kremie i buraków w proszku (brawoo!!), Gołębiomunikacji Erathiańskiej - ptaszy nas coraz więcej (buuuuu!!!), oraz jedynej i niepowtarzalnej Galaretki (AAAAAAARGH!!!)... eee... hmmmm... noooo... ten tego... Najmocniej przepraszam, ale zagubiłem się w tym zdaniu. Błędy się zdarzają, ale trzeba się umieć do nich przyznawać. Tak więc niniejszym się przyznaję. Może dostanę za to nagrodę ferplej. A może jednak nie. Uwaga, jelonek! Rogaś z Doliny Roztoki! Rotuj się kto może, rotacja dobrze wpływa na zęby. Ma nawet kartę pływacką. Oraz kartę stałego klienta międzydiecezjalnej sieci sprzedaży słomianych kombajnów. A jeśli już mowa o kombajnach latoś obrodziło. Krowa zaś porodziła cielę. Niestety, azali jednakowoż i cztery koty. Co nie umniejsza piętnastu centymetrów mleka. Kochajcie badyle, co jedzą motyle! A jeśli korale, to jodłujcie wcale. Czy to, że ovca ma trzy głowy, dyskwalifikuje jej kompetencje jako kandydatki na stanowisko Pierwszego Obywatela miasta i gminy Mątwia Wólka? A kogo to obchodzi, skoro idzie po półprostej? Zwłaszcza, jeśli doświadczy spotkania ósmego (i dwie dziewiętnaste) stopnia z kosiarką do trawy na węgiel. Znaczy, kosiarka jest na węgiel, nie trawa. Wbrew pozorom, to spora różnica. Szczególnie dla trawy. Przyjmując za aksjomat lampę trójgraniastą, jaszczurka też panegiryk, ale otwarty. A pies jeździł koleją, szkoda że na krzywy pysk. Nie rozumiał dynamiki relacji międzyosobniczych w autorytarytywnym społeczeństwie zretechnokratyzowanym. Rozumiał za to, jak ktoś wołał "Kici kici, dam ci jazgarza". Nie ma to jak galopująca ignorancja wobec postępującego zaniku przeterminowanej konserwy warzywnej. A czemu jeż się jeży kiedy leży na wieży? No cóż, to zależy. Generalnie od temperatury spalania międzyodpływowego kotła golfowego w przypadku włożenia ale straciłem apetyt idę poszukać koszuli. Jak powiedział generał major porucznik habilitowany nie ma to ręka jak noga i owszem proszę pana. Zabrakło dżemu. Czemu? A temu! A bez kremu nie ma kołaczy! Kołacze zaś mi się po głowie cośtam w sumie ale już zdechło. Padalec nie ma nóg skoro osioł też małpa. Nie pij wody z kramu, bo się nakręcisz. Pomysły się kończą, a nawet się jeszcze nie zaczęły... Ale fajnisty paradoks! A skoro już o paradoksy biega, zauważyć można, że względność jest bezwzględna. Ahaha! I poooobiegło! Meeee! Ale to już dopiero co było znaczy tam kawałek wcześniej, kędy szmalec przaśnieje a karafka turczy. Jednak jestem jiereformowalny. A podczas wypełniania anonimowej ankiety w rubryce "wymarzony zawód" nie należy wpisywać "wędrowny sprzedawca roślin bulwiastych", bo potem mogą się zjawić mili panowie w białych kitlach z oczyma w garści. Pewnie mieli je z tyłu głowy, ale nie chcieli straszyć przechodniów. Nie wolno hodować brzoskwiń na ceglanym parapecie bo wujaszek też ergonomiczny partyzant kancelista. Zaś bure buraki nie budzą budującej bunkry burżuazji antyspołeczenieńczno-makroarcyekogeonomicznej. I tym oto sposobem zakończyć można ten tak ogromny, że aż budzący grozę, trwogę, przerażenie oraz hasające kicające śpiewające zające w dziupli rozdział. Ha! Rozdział! To o rozdział chodziło w tym niedokończonym zdaniu! Haha, ha! Teraz mogę spać spokojnie. Oczywiście pod wwarunkiem, że uda mi się zamknąć ocelota w kredensie.***
Ocelota oczywiście zamknąć się nie udało. Rozpasane z niego bydlę. Na dodatek okazało się, że jest on stryjecznym wujaszkiem, bądź też wujecznym stryjaszkiem Zagubionego Zbigniewa. Spotkanie po latach to świetna okazja do wymiany najnowszych plotek...
-Jak mogłeś pozwolić, żeby babcia Geftpffftfuda wyszła za mąż za Pozbawionego Uszu Szalonego Nożownika z Góry Puszek po Konserwach?!
-Ale ona nie wyszła za niego za mąż, ona się z nim ożeniła!
-Aaa, to co innego. A wiesz, że matka kuzynki twojej ciotki Scholastyki tak naprawdę jest twoim zagubionym przed laty bliźniaczym bratem?
-Tym porwanym przez Olbrzymią Żabę z AvLee, czy tym, który uciekł z pół-ślepym, pół-głuchym i pół-głupim półtoraczłowiekiem?
-Tym od żaby. Wypuściła go, jak się okazało, że jest syneczną ciotką kuzynki matki jego teściowej.
-Toż to cudowne!
-To jeszcze nie wszystko... Ja tak naprawdę wcale nie jestem Zagubionym Zbigniewem. Znaczy zagubiony nie jestem, bo się znalazłem, a Zbigniewem też nie jestem, bo na imię mam Marysia Genowefa Józef.
-Kto ma rysia? Kto ma rysia?!
-Kot ma rysia, a chełbia modra miednicę ze szpachlówką.
***
W miednicy ze szpachlówką pływały trzy kalosze, jeden grucha, drugi japko, trzeci podpłomyk. Nad płomykiem z kolei piekły się tory. Tory, jak to tory, wyszły i wpadły do muszli. Kiedyś będą z nich perły. Albo wyszczerzone szczeżuje. Albo plany renowacji sieci tramwajowej. Albo drzewa cytrynowe. Ale tak albować to sobie można, bo gdyby babcia miała rzęsy, to albo jeleń albo paprotka. Albo potrawka z jamnika. Ziele to nie tak wiele, jak rzekło martwe cielę, które wiele miele w niedzielę. A kto miele w sobotę, ten zostanie kotem. Albo indorem. Albo przedłużaczem. Baran zaś z autobusu również toteż owszem albo i ponieważ zaprawdę albowiem że tak powiem. Albo i cukinia. Wątróbka z dżdżdżdżownicy najlepsza jest, gdy dżdżdżdżu jest pełno w dżdżdżdżysty jakiś dzień. Albo podczas chrzcin fiijołkowego mamuta bengalskiego. Conieco zagmatwana jest sprawa dopłat do bagiennych oparów, albo jednorożec. Ewentualnie albo charakterystyka złoża i transport urobku. Śpiewająca księga mocy, albo albo albo, albo lub. Lub zdecydowanie ma prawo czuć się niedoceniane, albo oraz tudzież. Zaprawdę. Mniejsza o to. Wpadł elf do dziury, jak zamruczał leszcz bury. A w dziurze były róże oraz ekhem knurze. A taki wierszyk już kiedyś był, ale się zmył, bo spłynął krwią oraz Dunajcem. Nie ma to jak ciasteczka z trującego bluszczu. Albo pnącego też. I koniec rozdziału. Albo i początek, lub środek. Ale chyba jednak albo lub koniec, bo ośmioskrzydły bizon zaklinował się w salaterce na miodowe precelki.
***
A skoro mowa o precelkach, nadszedł czas na dawno dawno dawno dawno daaaawno temu kolejne przejście staruszki przez jezdnię. Zgodnie z ową prehistoryczną zapowiedzią, staruszka przekroczy dziś autostradę! Ha! Ha-ha, ha! Muuuu! Meeee! Kra-kra, kra! Kukuryku! Do boju, nasza dzielna staruszko! Tłumy w ciebie wierzą!
Staruszka tym razem była lepiej przygotowana... wyjęła z torebki lornetkę! Spojrzała w prawo... w lewo... i ruszyła! Ależ ona pędzi! Jak na osobę w tym wieku porusza się niezwykle szybko... Ale cóż to! Wprost na nią pędzi olbrzymia mięsożerna kosiarka do trawy! Będzie kolizja! Będzie krwawa miazga! Ale nie! Staruszkę uratował rycerz w ślniącej zbroi! Buuuuu... nie będzie flaczków...
A tymczasem kawałek dalej, na grzbiecie rycerskiej chabety...
-Co ty sobie wyobrażasz, ty zakuty łbie?! Po jaką łasicę mnie ratujesz?! Zawsze chciałam skończyć w mięsożernej kosiarce do trawy! A poza tym twoja zbroja się ślini! A masz!
-To nie moja wina! To ten matoł co to pisze zrobił literówkę! Ta zbroja jest lśniąca, nie śliniąca! Nie! Nie bij mnie tą bogato zdobioną, inkrustowaną złotej wysokiej próby statuetką prześwietnego perłowego perkoza z pałacu płonących padalców! A! A! AAAAAAA mój łeeeeEEEEB!
***
Jak widać, ciężkie jest życie rycerza. Dlatego założyliśmy Ligę na Rzecz Lżejszych Zbroi! Nasze ugrupowanie postawilo sobie za cel zdobycie przynajmniej dwudziestu procent stanowisk sołtysów, piętnastu procent wójtów i dziesięciu procent burmistrzów w najbliższych wyborach samorządowych! A to dopiero początek! Jak już dojdziemy do władzy, wprowadzimy obowiązek wyświetlania przynajmniej trzech łzawych seriali południowonighońskich oraz czterech rodzimej produkcji dziennie w każdej stacji telewizyjnej. Ponadto zadbamy o los biednych ludzi, którzy stracili lewą rękę, gdyż spadło na nią drzewo, w które strzelił piorun między majową pełnią księżyca a świętem wiśniobrania. Do kodeksu karnego wprowadzimy karę zbierania ekskrementów z ulicy bez użycia rękawic ochronnych, co powinno w dużym stopniu zmniejszyć przestępczość. Aha, no i oczywiście zapewnimy naszym dzielnym rycerzom lżejsze zbroje! Oraz zainaugurujemy makroinwestycyjne przedsięwzięcia mające na celu polepszenie wskaźników ogólnorozwojowych naszego kraju w skali najbliższych...łup.
Na parszywego propagandzistę spadło wyciszone inauguracyjne megabiurokratyczne prześmiardłe kowadło mocy. Zdziwić może fakt, iż nie zainaugurowało ono nowego rozdziału... Najwidoczniej ten ma jeszcze jakąś misję do wypełnienia...
Cyklop wszedł, usiadł na stole, podłubał krzesłem w zębie, a pogrzebaczem w uchu, zeżarł sztab antykryzysowy i wyszedł. No i tyle. Aha, jeszcze otarł usta pułapką na niedźwiedzie.
***
Nastąpiła nagła zmiana sceny. Niezainteresowanych wypraszamy niegrzecznie.
-Kelner! Poproszę homara! Ale takiego przez ce ha!
-Przykro mi, mamy tylko homary przez samo ha.
-Ale ja chcę takiego przez ce ha!!!
-Cóż, życie to nie bajka.
-Nie?! Nie?!?! Ja złożę reklamację! Gdzie się podziało klyjend nasz pan?! Jak mówię że życie ma być bajką to ma być bajką i już!
-A może ja wcale nie chcę być bajką? - rzekło Życie z przekąsem.
-Nie?! A w ryj nie chcesz czasem?! Możesz mi skoczyć!
Życie skoczyło klyjendowi na głowę.
-Przepraszam, czy to pralnia hydrauliczna?
-Nie, ty łosiu!
-Jestem jeleń!
-A ja hydra uliczna!
-A fe!
-Do re mi gro szek zie lo ny!
-Szczy waga u Pawka.
-Że łot?
-Ryba młot?
-I ptak obcęgi!
Wszedł gnom przez okno, patrzy, a tam drzwi...
-I co się patrzysz? Krótkowirówki nie widziałeś?
-Nie...
-A to pawlacz.
-Miło mi.
-Jak śmiejesz?!
-Tak jak zajonc, jeno troszeszeczku...
***
-...i garstka gwoździ...
-A cóż tamto?
-Żłobek na drążku żeruje na bogobojnych wypławkach sprowadzonych przez tymczasowy przesmyk fazowego dekrementu fali rozspójnie przebieżnej.
Na podstawie rozważań powyższych, poniższych i pobocznych wywnioskować można niezbicie, że rozbite obmycie zachodzi wtedy i tylko wtedy, gdy czekoladowy zając wielkanocny rzęsami zatrzepoce, a jak nie to zajeżdza.
-Mną tu sobie klawiatury nie wycierać proszę! - obruszył się zając.
-Ano tak, bo się lepić będzie...
Co kropelka zlepi zlepi, żaden zając nie rozlepi...
-Ale zeżreć może!
I jego też...
-No dobra, przegrałem.
Czas więc na dalszy ciąg... eee... znaczy na kolgejt.
-Ciociu, ale ja jeszczę spiskuję...!
-A to wesołego brokuła!
-A nazwajem, dzieńkujef.
-Ależ pomarańcza.
-Leżę przecież, a co niby miałabym robić? Chodzić? Biegać? Tańczyć? Stepować? Wiersze recytować? Grać w zielonego józia kaloszem bez cholewy?
-A turlać się choćby...
-To spróbuj, z takim miąższem!
-Mięczak!
-Mączniak!
-Międzydolinie!
-Morszczuk andegaweński!
-Bujaj się!
-Nie mam bujaka.
-To na skrzynce poleconej!
Czternastu chłopa na z winiakiem skrzyni... Zmówmy paciorek, nie wyjdą z tego żywi...
***
A po paciorku czas na bajeczkę o Czeh Śfinkah.
Otóż były sobie Śfinki Czy: Leh, Czeh, Zdeh i Dżeremjasz. No, trochę ich się namnożyło. To niech będą CzyTery, kto by się przejmował. I był też Vilk Bardzo Zły (nie taki zły jak się go doprawi solą, pieprzem, cynamonem, oregano, gwoździkami, zielęciem anielskim, jaśminem, cukinią, bukszpanem, bursztynem, burakiem, bryndzą, likierem ananananasowym i dzikim bzem - dop. Szalonego Przyprawiacza (jakby się ktoś przypadkiem nie domyślił - jak wyżej/obok (niepotrzebne zamazać markerem na ekranie, lub jeśli w postaci nieeeelektronicznej, farbą olejną na drzwiach sąsiada (w przypadku braku sąsiada zawsze można użyć własnych drzwi; w przypadku braku drzwi użyj tej kartki zamiast nich, a jeśli nadal masz jakiś problem, ta lektura na pewno ci w nim nie pomoże, a być może nawet i prawdopodobnie wręcz przeciwnie, więc uśmiechnij się ładnie, w końcu co masz do stracenia? )))), który niestety był nieobecny, gdyż poszedł na pochód dziewiątomajowy. Koniec bajki z powodu braku Vilka. Chyba że ktoś chce koniecznie, to może posiedzieć sobie na zimnym kamieniu w deszczu strumieniu, ale za zwierzynę łowną w tym wypadku nie odpowiadam. Pobliska kaszanka też nie.
-A czemu nie?
-A czemu nie nie?
[W przypadku takich lub podobnych problemów egzystencjonalnych najlepiej porozmawiaj z kimś, kto cię zrozumie. Sugerowanym jest, by osoba owa reprezentowała podobny poziom poczytalności lub też nie. Duża rozbieżność rzeczonego powodu doprowadzić może do konfliktu. Wiele innych rzeczy również może doprowadzić do konflitku. Co więcej, konflikt czasami może sam do siebie doprowadzić. Bardzo samowystarczalne z niego stworzenie. W przypadku wystąpienia konfliktu, również możesz się ładnie uśmiechnąć (lub usiłować próbować wyglądać na takiego co się ładnie uśmiecha w skrajnych przypadkach). Konfliktu pewnie to nie rozwiąże, ale druga/trzecia/.../n-ta strona konfliktu {tak, z takiego konfliktu może się zrobić niezła cegłówka, cegłówka też może spowodować niezły konflikt, zarówno normalna jak i metaforyczna, czyż to nie jest fajny paradoks?} może poczuć się borsuczo głupio, ale na bezrybiu i gąsienica jest jadalna.]
***
Po zjedzeniu gąsienicy przypomnijmy sobie może, iż dzieło to miewa czasami cokolwiek wspólnego z gatunkiem zwanym różanecznikiem katawbijskim (Rhododendron catawbiense)... eee... znaczy fantasy. Tak więc niech przemówi król państwa bliżej nieokreślonego, określanie którego rzeczą by było najzupełniej zbędną, ponieważ, jak już wspominałem, jest to zbędne, a że innych powodów nie ma, więc tego nie określę. Ojej, ale maszyna do polerowania podłogi przejechała po nogach nadwornemu krzesłu składanemu wszesz, wdłósz i wpopż-eQ, następnie zaśpiewała "Odę do wielonarodowości" i spadła w górę potrącając stepujący kandelabr. Ojej, szamanowi Gęsiemu Migdałkowi zabrakło kropelki i się rozkleił, teraz uspokaja go para parujących paralityków z Partii Paranoików. Niestety, czternaste wcielenie wielkiego jempary okazało się strasznym hemportem, co negatywnie wpłynęło na niedokral wśród gepomadów. Ojej, króla boli gardziołko... Chyba przypadkiem połknął podstawkę do kreta... Dajcie mu apapap, obusram, chłamileks czy jakieś inne cholerstwo! Tak, wywar z gruczołów potowych jeżozwierza też może być. Nie, nie tam. Do gardła ty parszywy druidyczny podnośniku do paprotek! I niech ta koronowana małupa wreszcie gada! No dobra, to już niech będzie w następnym rozdziale skoro naprawdę musi... Jakbyś mu tylko nie mówił z czego jest to lekarstwo...
***
Tak więc król wreszcie przemówił. I rzekł, co następuje:
-Klęska straszliwa spadła na moje królestwo! Rycerz straszliwy w jamie zamieszkał, ogniem zionie, ludzi straszy i dziewic się domaga!
-Panie, to daj mu te dziewice i spokój będzie - odparł nimister.
-Nimistrze mój, ale on się ładnych domaga!
-Ojojojojojojojojojojojojojojojojoj paskudnik jeden! Tak to se ne da! Panie! Wezwij smoka!
I przybył smok na wezwanie, przyjechał w pełnej zbroi na swoim dzielnym rumaku.
-Smoku mój dzielny! Uwolnij królestwo od rycerza, a otrzymasz w nagrodę rękę królewny!
-Rękę? - oblizał się smok - Już pędzę! Ale powiedz za co go chcesz ubić? Tak za nic to nie wypada...
-On dziewic chce!
-Do jedzenia?
-No... niekoniecznie...
I tak dzielny smok wsiadł na swojego wiernego konia...
-Ej no, stary, za ciężki jesteś, już w tą stronę mało się na pół nie złamałem!
-No dobra to tym razem ja robię za wierzchowca, ale ty ubierasz tą parszywą zbroję!
-Tak jest szefie! To do boju! Na ryceeeerza, hej, na ryceeeeerza! Patataj, patataj, ihahahaha!
-Daj se siana, co?
-A to jak skończymy.
***
Witam w stopce. Autorem wszystkich zawartych na tej stronie tekstów i innych rzeczy jest Qui (chyba, że coś jest podpisane inaczej, w tym przypadku niniejsza informacja zostaje nadpisana).
Zabrania się publikowania, przetwarzania oraz przeżuwania "materiałów" zawartych na tej "stronie", jak również tapetowania sobie nimi pokoju, bez wiedzy i zgody autora. Aczkolwiek wątpliwe, czy ktoś by chciał uczynić cokolwiek z tych rzeczy. Tak czy inaczej, autor nie odpowiada za skutki uboczne intensywnej lektury, tudzież kontaktu z "materiałami" zawartymi na tej "stronie".
Dwugłowa łasica z nagłówka (tzn. ta, co kiedyś tam była i być może powróci) jest dziełem Dinah. Tło również, gdyż wyciąłem je z łasicy.
ukryj formularz
dodaj komentarz
ukryj komentarze
zobacz komentarze(2)