Ekskretyment
<< < 3 - 4 - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 - 12 > >>
I tak o to dzielny rumak w pełnej zbroi pognał na smoku by zgładzić rycerza i uratować biedne dziewice. Lecz rycerz z jamy wychynął, ogniem zionął niczym niewstrzymany powiew letniej świeżości.-Takoże nic nie zdziałamy! Sposobu nam trzeba! - rzekł smok.
-Ajuści! Weźmy wina baryłkę i ovcą ją wypchajmy!
Jako rzekli, tak zrobili. Rycerz spragniony wnet beczkę wypił, a ovca we wnętrzu mu skakać poczęła, aż biedak rozpuknął do limentu i wnętrzności jego się rozwłóczyły po całej okolicy, a staruszka co pstrągi łapała na okowitę dostała kręćka, z którego się bardzo wnuczęta liczne ucieszyły i do wozu go zaprzęgły by trawę wypasał niczym byk, co nie miał kołowrotu, lecz spłachetek niebieski trociną obwiązany wedle potoka. Ponadto smok zjadł rękę królewny, rumak rękę króla, gadający świstak wpadł do studni bez dziury i wszyscy żyli względnie długo i relatywnie szczęśliwie...
***
A skoro już takie szczęście się po świecie panoszy, trzeba dodać łyżeczkę gwoździ. Albo buraka do gulaszu. Kiedy ranne wstają zorze? Wtedy, kiedy się je opatrzy. W oleum. Malinowym. Lub też grey-pfrutowym. Lecz cóż to ma za znaczenie, skoro kiełbie wciąż piszczą w bukszpanie. A skoro już mowa o kiełbiach, to wchodzi kiełb do tawerny...
-Dzień dobry, dwa piwa proszę.
-Ale pan jest rybą!
-Ach, rzeczywiście. No to trzy. I konfiturę z wielbłąda.
Nabytki do płetwy grzbietowej schowawszy, przez ścianę z jedwabiu przeniknął niby sęp platynowy.
-A ja zawsze myślałem, że ryby nie piją - odezwał się kawałek asfaltu.
-A ja nigdy nie widziałem, żeby wielokrążek stepował - odparł trzygłowy gwóźdź.
-Ech, ty to jak zawsze masz poczucie rzeczywistości...
Nie poznamy dalszego ciągu tej nader interesująco zapowiadającej się rozmowy, gdyż dyskutanci nagle wpadli do trójkątnego kwadratu, który zaokrąglił się romboidalnie na terenie sufitu.
***
Nie pozostaje więc nam nic innego, jak obejrzeć kolejny odcinek walki Dobra ze Złem, Białego z Czarnym, Żółtego z Brązowym, Różowego z Granatowym, Psa z Osłem, Żółwia z Komnatą, Klamki z Fotokomórką, Jastrzębia z Rydwanem, Gołębicy z Wawrzynem, Lisa z Odkrywcą, Keczupu z Musztardą, Muszli Klozetowej ze Spłuczką, Lodówki z Generatorem Prądu Zmiennego i Pingwina z Oknem... Dla przypomnienia, w poprzednim odcinku Kandelabr wyznał swoje uczucia Wyżymarce Do Naczyń, stryj Furgon skleił swoją podręczną bazookę, a generał Pistacja rozbił namiot o parkometr.
A teraz do rzeczy... Bardzo Biały Rycerz stanął na przeciw Niezwykle Czarnego Maga...
-Teraz cię zabiję, odrażający mroczny ścierwojadzie!
-Ale za co?
-Za palenie oviec! Za gnębienie zabudowań! Za molestowanie pomników przyrody! Za chodzenie po krawężnikach! Za jazdę na trzykołowym rowerku bez trzymanki!
-Niech i tak będzie... Ale to ty zginiesz, błyszczący honorowo patafilu, świetliście natchniony bucu, różanogębe uosobienie cnoty! (komentował będzie wasz ulubiony kret Ziutek!)
*wzzzioooooooong* (odgłos włączanego miecza świetlnego)
*bzzzziąąąąąąąąąąą* (nieco inny model miecza)
*wziuuuuuum bziuuuuuum kkhrkhrrrh bziuuuuuum wziuuuuuum* (walka trwa)
*sQueeeeeeak! aaaaaRgH!!!* (Mag nadepnął na szczura, a szczur go ugryzł w nogę)
*re re Qm Qm re re Qm Qm* (chór żab z lewej)
*auuuuuuuuuuuuuu... łup! uuuuuu...* (w oddali zawył wilk, ale spadł mu na głowę zlewozmywak)
*Qm Qm re re Qm Qm re re* (chór żab z prawej)
*wziąąąąąąąąąą pflt pflt pflt pflt pflt pflt pflt* (uderzenie miecza zahaczyło o chór żab... cóż za bajzel... ups, a teraz wściekły autor przyszedł... spadam robić kretowiska przed ratuszem...)
-Co się tu dzieje do Łasicy?! Czarno-biali bohaterowie?! Nie cierpię czarno-białych bohaterów! I jeszcze wypatroszyli takie fajne miłe zwierzątka! A idźcie w Galaretkę! Tu potrzeba barwnych postaci! Fioletowych bohaterów we wściekłożółte kropy! Albo...
***
...niebieskiego bohatera w czerwonych gatkach i... ekhm... osobliwej pelerynce...
-E, ziooooom, co to jest?
-Tooo? No... teeen... żaryndol no przeca...
-Nie to... To tamto co tam leci... Wygląda jak... eee... Ten ptak z czeskiego piwa...
-Cooo...? Pilzner? Nie... To chyba jednak... tego... girlanda... Tak właśnie...
-Noś chyba się znarowił... To samolot będzie!
-Ten taki duży? Konkordat?
-A tak jakoś...
-Nieee... ZiOOOOOOOm! To... ALBATROS!!!
-AAaAAAaAAAAAaAAAAAAA! AaaAalbaAAAatros! Uciekamy!
-Nie... czekaj... to nie albatros! To chyba... tak! To supermen!
-Supermen? Jesteś pewien?
-Noooo...
-To dawaj go cegłówą, ziom! Cegłówą przez łeb!
***
-Kategorycznie odmawiam współpracy! - rzekła Cegłówa - prędzej mi róźowy kaktus falisty spadnie na trójoczny nerw posadzkowy, niż...
Niestety, róźowy kaktus falisty właśnie spadł na trójoczny nerw posadzkowy Cegłówy. Winę za to ponosi żylasty żniwiarz Żentary, który uderzył głową o stół. W wyniku tego ze stołu spadła salaterka z tuszem do drukarki, co znacząco wystraszyło amarantowego kota Adynazego. Spłoszony kot Adynazy ze strachu wyskoczył przez okno, powodując zaburzenia w kontinuum czasoprzestrzennym tak znaczne, że aż bezpieczniki poszły. Poranny roznosiciel szlamu poślizgnął się na owych bezpiecznikach, co wywołało różnicę potencjałów w przestrzeni nieeuklidesowej, a przenośnemu radiu na baterie księżycowe wypadła sztuczna szczęka. Znacząco wpłynęło to na niebieski demultiplekser siedmiowymiarowy, który przekierował tramwaj numer 15 do stoiska z owocami i sandałami na trzecim piętrze. Babcia sandalistka wydała przeciągły okrzyk trwogi i upuściła pluszową mysz na tablicę wskaźników. Wskaźniki zgodnie wskazały, że czas na wizir ze skrzydełkami. Wizir niestety wleciał w wentylator, a powstała chmura trujących gazów przestawiła kominiarza na system szesnastkowy, co spowodowało rozharatanie przepływu mocy przez plantację pelargonii z Peloponezu. Jedna z pelargonii rozhermetyzowała kolumnę muszelek, których ariergarda przez to zbombardowała mion promieniowaniem ultraczerownym pod niebieskim abażurem pseudoinercjalnym. Mion zmienił się w złocistokościstego geparda nakrapianego. Ten to gepard nagle rozluźnił pewne partie mięśni zlokalizowane po przeciwnej stronie ciała niż standardowo jest głowa, a wzmożony ruch powietrza spowodował upadek różowego kaktusa falistego. W ten oto właśnie niecny sposób żylasty żniwiarz Żentary spowodował uszkodzenie trójocznego nerwu posadzkowego Cegłówy. To takie smutne, prawda?
*chlip z taśmy*
No właśnie. Więc może teraz czas na weselszą historię...
***
Głównym bohaterem tej historii, a przynajmniej kilku najbliższych jej zdań, będzie osobniczka o imieniu Galwancja. Galwancja miała problemy. Problemy z samą sobą, a także z agrafką swojej stryjecznej babci. Lecz tego dnia fortunnego przeszła przez samą siebie, a także przez płot, wielką gadającą pistację, oraz granicę przenikalności szkliwa. A po drugiej stronie było sześciu krasnoludków: Poborc Podatk, Doradc D. S. Zatrud, Hum Resourc Manger, Urzd Administr, Natrt Akvizytr i Wedr Sprzd March. Był jeszcze siódmy o imieniu Świecek, lecz gnębiła go długotrwała niedyspozycja z powodu zapalenia wosków uszowych. Krasnoludki odśpiewały radosną pieśń o migracji stada flamingów iglastych na południowo-południową północ spowodowanej nagłym spadkiem napięć międzyrezystorowych w biocenozie, a następnie zezwoliły na powrót do głównego wątku. Niestety, główną bohaterkę w międzyczasie rozdyferencjałował niesforny przetwornik ściółki. Wobec tego do tawerny weszła kaczka i wpadła w wentylator.
-Kto zamawiał pierzynę?
-Małgorzata.
-Aha.
*śmiech z fotokomórki*
***
-No to mamy śmiejącą się fotokomórkę, widelec do rysowania, chipsy o smaku sałatki warzywnej, trójkątną podstawkę pod mysz...
-Pod kota!
-Tak, racja, pod kota... pluszowego Jaćwinga i rytualny zwój zielska. Co jeszcze możemy sprzedawać?
-Łasicę w kształcie kubka!
-Dobre!
-Stepującego kormorana!
-Bardzo dobre!
-I takie śliiiiiićne puchate ovieeeeećki!
-Co takiego?!
-Ovieeeećki! Takie śliiiićne, puchate do psitulaaaania! Musiom mieć takie śłooooodkie oćka i ujooooocie mojdki i...
-No dobrze dobrze, już wystarczy, wszyscy wiemy o co chodzi... Już skończył, możecie wyjść spod stołu! Antygawenty, ty też!
-Nie mogę! Głowa mi utknęła w kaloryferze!
-Nic się nie martw... Trzeba tylko trochę podgrzać, to żelazo będzie conieco płynne i dasz radę wyjąć głowę.
-Czy... czy to na pewno jest dobry pomysł? To nie brzmi zbyt... bezpiecznie.
-Nic się nie bój, robiłem to setki razy!
***
Podczas gdy Antygawenty uwalniany jest przy pomocy rewolucyjnej, lecz absolutnie bezpiecznej metody, my zapoznajmy się z blokiem reklamowym...
-Najlepsze topory tylko w nieszpory!
-Ech, kiedyś to byłem zwyczajnym blokiem rysunkowym, a teraz nic tylko reklamy i reklamy... Dość tego! Żadnych więcej reklam! Zabijmy je, zdeptajmy, zelżyjmy i znieważmy! Niechaj ich soki żywotne rozleją się pośród bezkresnego betonu, by słońce spaliło je na wiór, a kokokoszki rozdziobały! Niech spoczywają w najgłębszych zakamarkach opuszczonego gniazda termitów, gdzie nie pomoże im ani śnieg, ani deszcz, ani huragan z gradobiciem, ani nawet mleczarz! Oby zczezły, zdrętwiały i zdezintegrowały się! Chwyćmy za broń i roznieśmy je na strzępy nie większe niż półczwarta ćwiartki skrzydła meszki! Wtedy jedynie przestaną bezecnie pasożytować na zdrowym ciele naszego społeczeństwa! Pójdźmy wszyscy... Nie, nie do stajenki! Głupie żarty! Pójdźmy razem zdekapitować i zdefenestrować te niecne reklamy!!!
-A będą rozdawać darmowe długopisy?
***
W międzyczasie Antygawenty został mniej więcej uwolniony. Niestety mniej więcej niż mniej. Ale w każdym razie nie tkwi już w kaloryferze jak piernik w wiatraku. Do dalszej debaty się co prawda nie nadaje, lecz był... Znaczy jest, jest, oczywiście że jest... Jest osobnikiem względnie rozsądnym, co oznacza, że nikomu nie będzie go brakować.
-Panie, panowie i istoty inne...
-BLOB!
-Istoty wyższe znaczy, tak, oczywiście...
-BLOB.
-Tak więc teraz przejdźmy do głównego punktu tego spotkania, czyli jak zaszkodzić naszemu głównemu rywalowi, firmie Gigarzęch. Osobiscie uważam, że należy oskarżyć ich o nieuczciwą konkurencję!
-Ale czy oni robią coś nieuczciwego?
-Oczywiście! Ich produkty są lepszej jakości niż nasze! Jak możemy cokolwiek sprzedać, jeśli ich produkty są lepsze? No jak?!
-Hmmm... może zwiększając jakość naszych produktów?
-Tak beznadziejnego pomysłu dawno nie słyszałem! Won z zarządu, patałachu! Od dziś twoim zajęciem będzie skrawarka ubraniem! Poprawianie jakości jest nieuczciwe i już!
-Przepraszam bardzo, ale pod oknami zebrał się tłum i domaga się zwiększenia dawki humoru!
-Może Galaretka mogłaby skoczyć...
-BLOB!
-Ależ nie, oczywiście że nie, ja nic nie sugeruję, naprawdę, przepraszam, AAAAAAAAAAAA!
-BLOB.
***
I nastała ciemność.
I stała się jasność.
I ponownie nastała ciemność.
I powróciła jasność.
I jeszcze się rozjaśniła.
Lecz przyszła ciemność znienacka i ją zaciemniła.
Ale jasność jaśniejąca odpór dała dzielnie.
I ciemność zaciemniona zatrwożyła się srodze.
Ale powróciła z hukiem i zgrzytem nieziemskim.
Lecz jasność pola nie ustąpiła i jaśniej zajaśniała.
Ale ciemność znowuż nadeszła...
-Jasiu, przestań się bawić szczoteczką do zębów!
-Pfefrafam.
***
Witam w stopce. Autorem wszystkich zawartych na tej stronie tekstów i innych rzeczy jest Qui (chyba, że coś jest podpisane inaczej, w tym przypadku niniejsza informacja zostaje nadpisana).
Zabrania się publikowania, przetwarzania oraz przeżuwania "materiałów" zawartych na tej "stronie", jak również tapetowania sobie nimi pokoju, bez wiedzy i zgody autora. Aczkolwiek wątpliwe, czy ktoś by chciał uczynić cokolwiek z tych rzeczy. Tak czy inaczej, autor nie odpowiada za skutki uboczne intensywnej lektury, tudzież kontaktu z "materiałami" zawartymi na tej "stronie".
Dwugłowa łasica z nagłówka (tzn. ta, co kiedyś tam była i być może powróci) jest dziełem Dinah. Tło również, gdyż wyciąłem je z łasicy.
ukryj formularz
dodaj komentarz
ukryj komentarze
zobacz komentarze(2)